Mama nigdy nie używała brzydkich słów, a nawet nam zwracała
uwagę jak mówimy.
Jak zachorowała, wszystko się zmieniło. Często się złościła
i klęła i niestety używała przemocy.
Kiedyś chciałam dać jej
jak zwykle leki, a ona zaczęła szarpać i wyrywać pudełko z lekami. A jak
jej nie dałam z wiadomych powodów, to porozrzucała leki i na dodatek wyrwała mi
z ręki szklankę z wodą i rzuciła we mnie. Na szczęście zdążyłam się uchylić, a
szklanka się potłukła i woda wylała.
Innym razem prosiłam, żeby się umyła i oddała mi brudną
bieliznę. Gdy się odwróciłam, żeby przynieść czystą bieliznę, nagle silnie mnie
uderzyła. Zamachnęła się jeszcze raz, ale przytrzymałam jej ręce. Jak ją
puściłam, poleciała do sąsiadów, żeby poskarżyć się, że ją biję. Byłam
bezradna, zaczęłam płakać z bezsilności.
Gdy zaczęłam zamykać frontowe drzwi, żeby nie wyszła sama,
bo bałam się ze się zgubi, szarpała je i rzucała wyzwiskami w moja stronę.
Mimo, że tak się zachowywała w stosunku do mnie to jednak
musiała mnie ciągle widzieć. Wtedy była trochę spokojniejsza. Gdy zostawiłam
mamę z córką, to niestety musiałam wracać szybko, bo szamotała się, szarpała
drzwi i klęła.
To tylko niektóre z jej zachowań.
Gdybym wszystko
opisała, nie starczyłoby miejsca.
Niestety taka agresja to nie zła wola mamy tylko ta okropna choroba.