Pewnego razu dojrzałam w otwartej torebce mamy jakiś
podejrzany rulon okręcony gumką recepturką. Bardzo mnie zaintrygowało i zaniepokoiło to. Gdy poszła do łazienki
złapałam torebkę i schowałam ją, czekając, aż pójdzie spać.
Wiem, że nie powinnam
grzebać w jej torebce, ale coś mnie zaniepokoiło. Miałam rację, bo mogło
się zdarzyć coś złego. Gdy mama poszła spać przejrzałam torebkę i z
przerażeniem zobaczyłam spory plik pieniędzy właśnie w tym rulonie. W dodatku
wiem, że z nimi była na bazarze, który znajduje się tuż koło banku. Zmroził
mnie ten widok. A jakby ktoś jej to ukradł, czy zrobił krzywdę?
Zastanawiałam się co zrobić z tymi pieniędzmi, bo przecież
nie wpłacę znów na to samo konto, bo znów wypłaci. Założyłam konto na siebie i
wpłacałam tam pieniądze, które mama wypłacała. Było to konto mamy, ale nie
mogłam założyć na nią bo by się
dowiedziała i z tego konta wypłacała.
Już nauczona doświadczeniem przeglądałam torebkę i znalezione pieniądze wpłacałam na
/moje-nie moje/ konto.
Nawet, gdy zrobiłam
ksero dowodu i zabrałam oryginał nie
pomogło. Znali mamę i wypłacali. Uznali, że stara kobieta, pewnie zapomniała
dokumentu.
Wreszcie
pomogła zima. Mama bała się
chodzić sama po śniegu. Zapomniała o banku i wreszcie skończył się koszmar.