piątek, 4 maja 2012

BANKI, A CHORY NA ALZHEIMERA

Miałam bardzo duży kłopot z mamą, ponieważ ciągle chodziła do banku i wyciągała wszystkie pieniądze jakie były na koncie. Nie pomagały prośby, żeby mamie nie wydawać tyle pieniędzy. Oni mają procedury i koniec.

Pewnego razu dojrzałam w otwartej torebce mamy jakiś podejrzany rulon okręcony gumką recepturką. Bardzo  mnie zaintrygowało i zaniepokoiło to. Gdy poszła do łazienki złapałam torebkę i schowałam ją, czekając, aż pójdzie spać.
Wiem, że nie powinnam  grzebać w jej torebce, ale coś mnie zaniepokoiło. Miałam rację, bo mogło się zdarzyć coś złego. Gdy mama poszła spać przejrzałam torebkę i z przerażeniem zobaczyłam spory plik pieniędzy właśnie w tym rulonie. W dodatku wiem, że z nimi była na bazarze, który znajduje się tuż koło banku. Zmroził mnie ten widok. A jakby ktoś jej to ukradł, czy zrobił krzywdę?
Zastanawiałam się co zrobić z tymi pieniędzmi, bo przecież nie wpłacę znów na to samo konto, bo znów wypłaci. Założyłam konto na siebie i wpłacałam tam pieniądze, które mama wypłacała. Było to konto mamy, ale nie mogłam założyć na nią bo  by się dowiedziała i z tego konta wypłacała. 
Już nauczona doświadczeniem przeglądałam  torebkę i znalezione pieniądze wpłacałam na /moje-nie moje/ konto.
 Nawet, gdy zrobiłam ksero dowodu i zabrałam oryginał  nie pomogło. Znali mamę i wypłacali. Uznali, że stara kobieta, pewnie zapomniała dokumentu.
Wreszcie  pomogła  zima. Mama bała się chodzić sama po śniegu. Zapomniała o banku i wreszcie skończył się koszmar.