czwartek, 10 maja 2012

JAK POSTĘPOWAĆ Z CHORYM NA ALZHEIMERA

Dopiero w domu opieki nauczyłam się jak prawidłowo postępować z chorym na Alzheimera.

Gdy pytają o zmarłych już rodziców, trzeba mówić po prostu, że dobrze i pozdrawiają.
Albo mogą pytać o drogę, czy też kiedy do domu pójdą. Niestety trzeba kłamać dla dobra chorego. Inaczej  będzie się rodzić agresja. Ja nie wiedziałam o tym i zawsze mama była zła, że mówię jej jakieś niedorzeczności.
W żadnym razie nie wolno zaprzeczać, bo to i tak nic nie da. Mózg wyparł już prawdziwe dane. Chory tkwi w innym świecie, tylko sobie znanym. Wraca do dzieciństwa i nie wie co dzieje się teraz, wczoraj, rok, czy więcej temu.
Jeśli chodzi o jedzenie z czasem zapomina do czego służy łyżka, czy widelec. Najpierw stara się jeść rękoma,a później niestety  trzeba go karmić.
Chory na Alzheimera w tym swoim stanie podświadomie jest bardzo przebiegły.  Gdy dostaje leki nawet z jedzeniem, zje wszystko, ale leki wypluwa. Trzeba leki gnieść i dawać z ulubionym posiłkiem chorego.
Jeśli chory jest w domu, radzę wszywać do ubrań nazwisko, imię, adres i telefony kontaktowe. Ponieważ nigdy nie wiemy, kiedy chory może wyjść z domu i mieć trudności z powrotem.
W domu radzę pochować ostre narzędzia, uważać na kuchenki gazowe i okna. Nigdy nie wiadomo co może taki chory nieświadomie zrobić. Może zrobić i sobie i innym wiele krzywdy.
Można z chorym robić testy, które pomogą  zmusić mózg do jakiegoś wysiłku i tym samym choć trochę spowolnić postęp choroby. Oczywiście na początku  choroby, gdy jeszcze mózg przyjmuje jakieś informacje.
Są też w każdym większym mieście instytucje alzheimerowskie, które pomagają  i chorym i opiekunom. Niestety ja dowiedziałam się o takich instytucjach i testach zbyt późno.
W internecie znalazłam ćwiczenia. Myślę, że pomogą. 
 http://pl.lundbeck.com/pl/PDF/Ebixa%20new/www-zeszyt-cwiczen-2011.pdf
                                             
                                                          I najważniejsze:

Przytulać, przytulać i kochać naszego chorego mimo, że jest nieznośny.
                              Bowiem nie jest to jego wina.
To wina tej wstrętnej choroby. Chory nawet nie wie, że zrobił coś źle. 




  





 


środa, 9 maja 2012

ZACHOWANIA INNYCH CHORYCH NA ALZHEIMERA

W domu opieki, w którym przebywa mama jest więcej osób z chorobą Alzheimera. Zachowują się różnie.

Jedna z pensjonariuszek chodzi w chustce na głowie i torebką i ciągle pyta o drogę do domu, czy już był autobus.
Inna pani nosi misia pluszowego, tuli go do siebie. 
Jeszcze inna woła ciągle swoich bliskich.
Gdy jedzą często wrzucają kanapki do herbaty, albo zabierają z innych talerzy mimo, że mają swoje.
Szkoda mi tych starych, ciężko chorych ludzi. Gdy tam jadę to nie jestem  parę minut, tylko przez dwie, trzy godziny. Chorzy już się do mnie przyzwyczaili i często siadają koło mnie i próbują rozmawiać. Chcą żeby się nimi interesować.
Polubiłam ich i często z nimi próbuję rozmawiać, tak jak z mamą.
Już wiem jak zachować się, jak postępować, jak rozmawiać. Dużo się nauczyłam  przez te lata. 




wtorek, 8 maja 2012

STAN PO PARU LATACH CHOREGO NA ALZHEIMERA

Mama teraz po pięciu latach pobytu w ośrodku bardzo schudła, zrobiła się malutka chociaż nigdy tak dużo nie jadła. Je teraz niestety  już same zupy i miękkie posiłki.

Cały czas chodzi i przez cały dzień wydaje jakieś nieartykułowane dźwięki typu „dziewie.., dziewie... Agresja powoli znów wraca, bo potrafi mocno szczypać, zwala współ pensjonariuszom rzeczy ze stołu. Potrafiła nawet rozebrać telefon na części. Znów trzeba patrzeć co robi. Ciągle chce się rozbierać, ściąga kapcie i chodzi boso.
 Łapie na przykład koc i nim potrząsa, jakby chciała powiedzieć „oo zobacz jaki ładny kocyk’. Ma chyba przy tym  i chorobę Parkinsona, bo trzęsą jej się ręce. Ale chyba tak jest przy Alzheimerze, bo wszyscy chorzy na tą chorobę mają takie objawy. 
Trzeba ją już karmić.
Nosi pieluchy, bo już nawet nie wie co to toaleta i co się tam robi.
Już nawet nie reaguje na swoje imię, a leki trzeba jej podawać rozgniecione w serku.
Powiem szczerze, że do domu przyjeżdżam ciężko chora i zrozpaczona, widząc jak ta okropna choroba postępuje i rujnuje mamy życie.
Sama na pewno nie dałabym sobie rady opiekować się mamą. Bałabym się zostawić ją choć na sekundę samą. A przecież trzeba czasem wyjść i zrobić chociaż zakupy, czy pójść do lekarza i załatwić swoje sprawy.
Przykro mi, że taki jest jej stan. Kiedyś się przytulała, a teraz traktuje mnie jak obcą. Siedzi koło mnie tylko tyle, żebym ją nakarmiła czymś dobrym. Później idzie sobie  nie zwracając na mnie uwagi.

poniedziałek, 7 maja 2012

POBYT W DOMU OPIEKI CHOREGO NA ALZHEIMERA

Mama jakoś szybko zaadaptowała się. Cały czas wierzyła, że jest w sanatorium. Opiekunki miały z nią niestety kłopot, bo musiały chować przed nią papier toaletowy, bo go zabierała, skręcała w ruloniki i chowała gdzie popadnie. Parę razy niestety  przy myciu pobiła opiekunkę, która chciała ja umyć.

 Podziwiam opiekunki, bo w tym domu, w którym jest mama wykazują maksimum cierpliwości. Są w stosunku do podopiecznych bardzo miłe i cierpliwe. A przy tym mają bardzo dużo pracy, bo mają sporo biegania, dźwigania, nie mają czasu nawet na chwilę usiąść. Mimo tak ciężkiej pracy widzę jak przytulają chorych, jak rozmawiają z nimi serdecznie. Tam właśnie nauczyłam się postępować przy chorobie Alzheimera .
 Niestety choroba postępowała i mama zmieniała się z miesiąca na miesiąc. Co prawda przestała zwijać papier, zrobiła się już mniej agresywna, ale wyraźnie zaczęła być bardziej otępiała, nieobecna, coraz gorzej mówiła, nie umiała się podpisać. Po prostu gasła w oczach. 
Zaczęła mówić od rzeczy i nie umiała złożyć porządnego zdania. Później  i wyrazy zaczęły być dla nas niezrozumiałe. Przestała mnie poznawać. Ma nieobecny wzrok i nawet na mnie nie spojrzy. Mówiła do mnie pani, ciocia, babcia ale nie córka, czy po imieniu. Zawsze jednak mimo to, gdy przychodzę to pozdrawiam  ją wymieniając po kolei całą rodzinę, oczywiście mówię zawsze kto to taki.
Mam cichą nadzieję, że mimo wszystko coś się zatli w jej mózgu, coś sobie przypomni.


niedziela, 6 maja 2012

CHORY NA ALZHEIMERA W DOMU OPIEKI

Gdy mój mąż nagle zmarł, wtedy natychmiast dojrzałam do myśli o oddaniu mamy do domu opieki. Wiedziałam, że sama na pewno nie dam sobie rady. Z córką zaczęłyśmy szukać dobrego domu.

W czasie, kiedy szukałam odpowiedniego domu dla mamy, opiekowała się nią jej koleżanka, która brała ją  na swoją działkę. Zresztą wiele razy  odciążała mnie, żebym mogła trochę odpocząć.
Objeździłyśmy  sporo takich domów. Patrzyłam przede wszystkim na to ile osób jest w pokoju, jaka pościel jest na łóżkach, jakie warunki panują.
Jeden, który w internecie wydawał nam się najładniejszy zostawiłyśmy na koniec.  Był to strzał w dziesiątkę.
Oczywiście prywatny dom. Ładna okolica, czysto, ogród z pięknymi kwiatami, altanka, gdzie pensjonariusze mogli sobie posiedzieć i to co było bardzo ważne zamknięty. Obsługa wydawała się bardzo miła. Zdecydowaliśmy się. 
Teraz problemem było jak mamie powiedzieć, że idzie do domu opieki i nie będzie już mieszkać w swoim domu. Ponieważ mama często wyjeżdżała do sanatorium, więc powiedziałam jej, że załatwiłam jej sanatorium, żeby odpoczęła trochę. Poprosiłam opiekunki, żeby  tak do mamy mówiły. Nie było problemu z przeprowadzką.
Mama często pytała, kiedy  wróci do domu. Wiedziałam, że ma już kłopoty z pamięcią, więc mogłam jej wmówić, że przecież jest dopiero tydzień, a ja załatwiłam  jej pobyt na dwa miesiące. Wtedy mówiła  no tak to  jeszcze trochę.
Ważne, że podobało jej się tam. 
Odwiedzałyśmy  mamę dość często. Mówiłam  jej, że załatwiłam sanatorium specjalnie blisko, żebyśmy mogli ją często odwiedzać. Była bardzo zadowolona.


sobota, 5 maja 2012

SKŁONNOŚĆ DO UCIECZEK CHORYCH NA ALZCHEIMERA

Pewnego dnia mąż spał u mamy i w środku nocy obudził się. Zaniepokoiło go to, że za długo było światło w łazience włączone. Obszedł mieszkanie i stwierdził, że mamy nie ma. Po jakimś czasie mama wchodzi jakby nigdy nic do mieszkania. Nie umiała powiedzieć gdzie była i po co poszła.  

Wiedziałam, że jeszcze mogę mamę zostawić, bo gdy chodziłyśmy  razem to testowałam jej pamięć. Zawsze prosiłam, żeby mnie zaprowadziła do jej domu, bo ja nie wiem gdzie mieszka. Doprowadzała mnie  prawidłowo, ale mówiła ze to nie ta ulica, na której jesteśmy tylko wymieniała tą z dzieciństwa. Na klatce wiedziała, w którą stronę ma iść, tylko myliła piętra.
Wyjść nieraz musiałam, bo niektóre sprawy były konieczne do załatwienia.
Załatwiłam opiekunkę na czas mojej nieobecności. Mama miała tylko na nią poczekać dziesięć minut. Niestety. Opiekunka zadzwoniła, że mamy nie ma. Zanim zadzwoniła do mnie obleciała cały teren koło domu. Mamy ani śladu. Oczywiście  zaraz wróciłam  do domu i znów szukałam. Od razu panika i strach, że coś się mogło stać. Po paru godzinach  jakaś pani zainteresowała się zbłąkaną, spanikowaną starszą panią i przyprowadziła  mamę do domu. Okazało się, że mama jeździła sobie tramwajami.
Ciągle powtarzało się jedno. Muszę pojechać do domu, choć w tym domu była. Dla niej dom był ten z dzieciństwa, bo ciągle wymieniała ulicę nie tą gdzie aktualnie mieszkała, tylko tą z dzieciństwa.
Ostatni raz jak się zgubiła to zadzwoniła do mnie straż miejska, żebym odebrała mamę. Mama znalazła się w innej dzielnicy. Chodziła po podwórkach, czegoś szukała i jacyś ludzie zainteresowali się nią i zawiadomili straż miejską.
Już wtedy do mnie dotarło, że  nie mogę jej zostawić nawet na chwilkę.
Już i tak moje sprawy i zdrowie poszły w odstawkę.
Dzieci  mówiły mi, że ja tak dłużej nie mogę zaniedbywać swojego zdrowia i powinnam  zdecydować się na oddanie mamy do domu opieki. Jednak nie chciałam nawet o tym słyszeć.
Zaczęłam  nawet zamykać drzwi i głęboko chować klucze, ponieważ ciągle chciała wychodzić z mieszkania. Gdy nie mogła otworzyć drzwi, szarpała je tak mocno, że myślałam, że wyrwie je razem z futryną.
Musiałam się niestety nauczyć kłamać dla jej dobra.
Mówiłam wtedy ze pewnie się zacięły i już dzwoniłam po ślusarza i trzeba poczekać. Uspokajała się i najczęściej kładła się do łóżka.


piątek, 4 maja 2012

BANKI, A CHORY NA ALZHEIMERA

Miałam bardzo duży kłopot z mamą, ponieważ ciągle chodziła do banku i wyciągała wszystkie pieniądze jakie były na koncie. Nie pomagały prośby, żeby mamie nie wydawać tyle pieniędzy. Oni mają procedury i koniec.

Pewnego razu dojrzałam w otwartej torebce mamy jakiś podejrzany rulon okręcony gumką recepturką. Bardzo  mnie zaintrygowało i zaniepokoiło to. Gdy poszła do łazienki złapałam torebkę i schowałam ją, czekając, aż pójdzie spać.
Wiem, że nie powinnam  grzebać w jej torebce, ale coś mnie zaniepokoiło. Miałam rację, bo mogło się zdarzyć coś złego. Gdy mama poszła spać przejrzałam torebkę i z przerażeniem zobaczyłam spory plik pieniędzy właśnie w tym rulonie. W dodatku wiem, że z nimi była na bazarze, który znajduje się tuż koło banku. Zmroził mnie ten widok. A jakby ktoś jej to ukradł, czy zrobił krzywdę?
Zastanawiałam się co zrobić z tymi pieniędzmi, bo przecież nie wpłacę znów na to samo konto, bo znów wypłaci. Założyłam konto na siebie i wpłacałam tam pieniądze, które mama wypłacała. Było to konto mamy, ale nie mogłam założyć na nią bo  by się dowiedziała i z tego konta wypłacała. 
Już nauczona doświadczeniem przeglądałam  torebkę i znalezione pieniądze wpłacałam na /moje-nie moje/ konto.
 Nawet, gdy zrobiłam ksero dowodu i zabrałam oryginał  nie pomogło. Znali mamę i wypłacali. Uznali, że stara kobieta, pewnie zapomniała dokumentu.
Wreszcie  pomogła  zima. Mama bała się chodzić sama po śniegu. Zapomniała o banku i wreszcie skończył się koszmar.

czwartek, 3 maja 2012

JAZDA ŚRODKAMI LOKOMOCJI Z CHOTYM NA ALZHEIMERA

Jazda środkami lokomocji, to był koszmar.
Gdy nikt mamie nie ustąpił miejsca, zaraz zaczęła się złościć i kłócić. Gdy wreszcie usiadła, zaczepiała siedzącego obok pasażera. Strasznie mi było głupio, bo opowiadała niestworzone rzeczy. Ludzie się dziwnie patrzyli na nią. Musiałam tłumaczyć, że to wynik jej choroby.
Gdy miałyśmy wysiadać, zaczęła się szarpać i wrzeszczeć, że ona nigdzie nie wychodzi i jedzie dalej. Jechałam dalej, aż się nie uspokoiła.

Bardzo pomagali mi mój mąż i mamy koleżanka, po to, żebym choć trochę odpoczęła i pobyła choć trochę we własnym domu.
Gdy czekaliśmy na autobus, to mama chciała wsiadać do byle jakiego autobusu, bo strasznie się niecierpliwiła i była znów zła, że musi czekać. Ciągle chciała jechać na ulicę ze swojego dzieciństwa. Nawet kierowców autobusów wypytywała, czy  jada na tą ulicę.
Niestety zmuszona byłam w końcu przemieszczać się taksówkami, bo było coraz gorzej.

środa, 2 maja 2012

AGRESJA U CHORYCH NA ALZHEIMERA

Niestety agresja „wpisana” jest w chorobę Alzheimera.

Mama nigdy nie używała brzydkich słów, a nawet nam zwracała uwagę jak mówimy.
Jak zachorowała, wszystko się zmieniło. Często się złościła i klęła i niestety używała przemocy.
Kiedyś chciałam dać jej  jak zwykle leki, a ona zaczęła szarpać i wyrywać pudełko z lekami. A jak jej nie dałam z wiadomych powodów, to porozrzucała leki i na dodatek wyrwała mi z ręki szklankę z wodą i rzuciła we mnie. Na szczęście zdążyłam się uchylić, a szklanka się potłukła i woda wylała.
Innym razem prosiłam, żeby się umyła i oddała mi brudną bieliznę. Gdy się odwróciłam, żeby przynieść czystą bieliznę, nagle silnie mnie uderzyła. Zamachnęła się jeszcze raz, ale przytrzymałam jej ręce. Jak ją puściłam, poleciała do sąsiadów, żeby poskarżyć się, że ją biję. Byłam bezradna, zaczęłam płakać z bezsilności.
Gdy zaczęłam zamykać frontowe drzwi, żeby nie wyszła sama, bo bałam się ze się zgubi, szarpała je i rzucała wyzwiskami w moja stronę.
Mimo, że tak się zachowywała w stosunku do mnie to jednak musiała mnie ciągle widzieć. Wtedy była trochę spokojniejsza. Gdy zostawiłam mamę z córką, to niestety musiałam wracać szybko, bo szamotała się, szarpała drzwi i klęła.
To tylko niektóre z jej zachowań.
 Gdybym wszystko opisała, nie starczyłoby miejsca.
Niestety taka agresja to nie zła wola mamy tylko ta okropna choroba.                 

wtorek, 1 maja 2012

POSIŁKI JAK PODAWAĆ CHORYM NA ALZHEIMERA

Mama  jak była zdrowa bardzo dobrze gotowała i piekła przepyszne wypieki. Gdy robiła przyjęcia, to wszyscy chwalili wszystko co podawała. Jej ciasta były pięknie udekorowane, a jak smakowały.

Gdy dopadła ją ta okropna choroba, wszystko zapomniała. Miała trudności w zrobieniu nawet herbaty. Sypała do herbaty sól zamiast cukru.
Kiedyś gotowałam zupę. Gdy się gotowała, poszłam do pokoju poczytać. Uważałam, że nie muszę stać nad garnkiem. Jakże się myliłam. Przyszłam do kuchni  i zobaczyłam, że ta zupa jest coś za bardzo żółta. Zajrzałam do lodówki i zastanowiło mnie, że było tam półtora kostki masła. A teraz nie widzę  go wcale. Doszło do mnie wtedy co się stało. Mama całe masło włożyła do zupy i dlatego zupa przybrała taki żółty kolor. No cóż trzeba było ratować obiad, bo nie miałybyśmy co jeść. Schłodziłam ją i zebrałam większość tłuszczu.  
Przy innych posiłkach też musiałam patrzeć na ręce, bo mama zamiast zjeść kanapki to pakowała je w „serwetki” czyli papier toaletowy i chowała je do torebki, pod poduszki, między tobołki, których nie brakowało.
To było we wczesnej fazie choroby. później było gorzej. Kanapki wkładała do herbaty.
Ale o tym później.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

WIZYTY U LEKARZA CHORYCH NA ALZHEIMERA

Miałam wielki problem, gdy mama musiała udać się do lekarza. Dobrze było, kiedy nie było kolejki, ale wiadomo, że to raczej mało realne.
Gdy musiała trochę poczekać zaczynała się niecierpliwić, wpadała w złość. Zaczęła wyzywać na lekarzy, nawet nie cenzurowanymi wyrazami, co u mamy było kiedyś nie dopuszczalne.
Zawsze zwracała nam uwagę, gdy coś nie tak powiedzieliśmy.

Gdy był bufet w przychodni, to wmawiałam  mamie, że pewnie jest głodna i idziemy coś zjeść i napić się, po to żeby ją czymś zająć.
Albo przechadzałam się z mamą  po okolicy, byle zapomniała, że musi czekać. .
Ileż opiekun musi mieć pomysłów, żeby chory na Alzheimera  był spokojny i wykonywał to co powinien.


niedziela, 29 kwietnia 2012

HIGIENA CHOREGO NA ALZHEIMERA

Mama przez całe swoje życie przed choroba bardzo dbała o higienę. Aż nawet  momentami przesadzała z tym. Zawsze zwracała uwagę na to jak się ubiera i w co ubiera. Jednym słowem zawsze dbała o najdrobniejsze szczegóły.

Zawsze nam zwracała uwagę „ umyj szyję” czy „ „masz brudne paznokcie” i inne uwagi.
Gdy zachorowała w ogóle ją przestało obchodzić, czy ma czyste, czy brudne ubranie, czy   sukienka pasuje jej  i czy ją ubrała dobrze.
Nie mówiąc o myciu się. A o kąpieli już w ogóle nie było mowy.
Do kąpieli mamę nie namawiałam, ponieważ nie dałabym sobie rady wciągnąć ją do wanny.
Ale, żeby się umyła chociaż to  musiałam używać podstępów.
Mówiłam, że akurat piorę i proszę mamę o ubranie, bo musi być czyste przecież. Dalej gdy po wielkich namowach i spieraniu się wreszcie oddawała rzeczy, to namawiałam ją żeby się umyła bo zabrudzi czyste rzeczy. Nie zawsze udawało mi się niestety osiągnąć cel. Zostawiałam temat  na parę godzin i znów ponawiałam próbę, aż do skutku. Wszystko musiałam mówić niezwykle spokojnie, bo inaczej irytowała się, a nawet biła.


sobota, 28 kwietnia 2012

DZIWNE ZACHOWANIA CHOREGO NA ALZHEIMERA

Będąc z mamą 24 godziny zaczęłam dostrzegać coraz dziwniejsze jej zachowania.

Bez przerwy wypytywała o swoich rodziców, a jak jej mówiłam, że już od dawna nie żyją to stawała się agresywna. Nie wiedziałam jak się zachowywać  w takich momentach.
Gdy szliśmy gdzieś to próbowała wsiadać do byle jakiego autobusu, czy tramwaju. Ciągle chciała jechać na ulicę, na której się wychowała i urodziła. Nie pamiętała jaka jest obecna jej ulica, a nawet miejscowość, w  której obecnie się znajduje i mieszka.
A gdy jeździłyśmy autobusem złościła się, że nie może usiąść. Gdy już usiadła, zaczepiała podróżnych mówiąc dziwne rzeczy. Ludzie  uważali, że mama jest nie normalna. A gdy mówiłam, że już wysiadamy, złościła się i szarpała, że nigdzie nie wysiada i jedzie dalej. Bardzo ciężko było z nią jeździć.
Nieraz  przychodziły do mamy jej koleżanki w odwiedziny. Wtedy przynosiła papier toaletowy i pokazywała mówiąc, że  „ma takie ładne serwetki”. Mimo, że koleżanki wiedziały, że coś się z mamą złego dzieje, to jednak było mi głupio. Zmieniłam papier toaletowy na szary, myśląc że zniechęci ją  kolor i struktura papieru, ale niestety nie. Zaczęła zwijać papier w rolki i chować go w różnych miejscach, np. pod spódnice, rajstopy, do torebki, do łóżka. W takim wypadku ja też zaczęłam się czuć jak mama, bo też zwijałam papier, ale po to żeby położyć jej na tyle mało, żeby nie mogła sama zabierać i chować.
Któregoś dnia mama przyszła do mnie do pokoju jęcząc, że ją boli brzuch. Poprosiłam, żeby pokazała gdzie ją boli. Ale to co zobaczyłam otwarło moje oczy bardzo szeroko ze zdziwienia. Mama miała na sobie 11 par majtek, 4 pary rajstop. Nic dziwnego, że ją bolał brzuch. Ciężko było mamę przekonać, żeby zdjęła to wszystko. Gdy zdejmowała wreszcie, wrzucałam je szybko za łóżko, żeby nie przypomniała sobie o nich. Musiały po prostu zniknąć z jej oczu.
Innym razem ja patrzę, a mama włożyła rękawiczki zamiast na ręce to na nogi. Powiem szczerze rozbawiło to mnie, choć wcale  nie było zabawne.
Gdy jeszcze mogłam mamę zostawić samą, dowiadywałam się od sąsiadek, że  wychodziła  z domu z jakimiś tobołkami. Jak się przypatrzyły to miała w nich swoją bieliznę. Sąsiedzi zaczęli się z niej śmiać, więc zaczęłam im tłumaczyć, że to wynik ciężkiej choroby.
Właściwie niewiele o tej chorobie  wiedziałam. Błądziłam po omacku, reakcje na zachowanie mamy były bardziej instynktowne niż poparte wiedzą.  
 Zaczęłam szukać w książkach i internecie jakichś wskazówek na temat  choroby Alzheimera, zaczęłam rozmawiać z lekarzami.

piątek, 27 kwietnia 2012

PORZĄDKI U CHORYCH NA ALZHEIMERA


Gdy wchodziłam do mamy pokoju, widok był nieciekawy.

Za kotarą  koło okna leżały sterty gazet, torebek, pakunków, worków z bielizną, rajstopami i innymi rzeczami.
Zastanawiałam się, jak się tego pozbyć, żeby nie rozzłościć mamy. Zaczęłam od gazet.
Wymyśliłam, ze będę po trochę wynosić gazety z domu. Pytałam mamę, czy mogę wziąć trochę gazet do „poczytania” i w ten sposób gazety już nie wracały z powrotem do pokoju, tylko do zsypu.
Musiałam wszystko dokładnie przekartkować, ponieważ między gazetami znajdowałam różne dokumenty.
Ja natomiast przez trzy lata musiałam swoje rzeczy trzymać w walizkach  zamykanych na klucz, bo gdybym trzymała je w szafie, za chwilę już ich bym nie mogła znaleźć. Mama chowała je w sobie  tylko wiadomym / ale na krótko wiadomym/ miejscu. Niektórych rzeczy nie mogę znaleźć do tej pory.
Temat sprzątania mieszkania był już dla mamy obcy. W ogóle się tym nie przejmowała.
Gdy była zdrowa, wszystko było na swoim miejscu, a mieszkanie zawsze było wysprzątane. Bardzo zwracała uwagę na porządki. Nawet do mnie przychodziła i przeglądała kąty.
W porządkowaniu dużo pomogła mi też rodzina. Gdy z mamą wychodziłam do swojego domu, wtedy do niej przychodziły moje dzieci i pod jej nieobecność  próbowały pozbyć się tych gór niepotrzebnych rzeczy.
 Próbowały po trochę posprzątać mieszkanie.


czwartek, 26 kwietnia 2012

POCZATKI OPIEKI NAD CHORYM NA ALZHEIMERA

Jak już na wstępie pisałam, chciałam przybliżyć Wam tę straszną chorobę. Zacznę więc opowieść od czasu kiedy dowiedziałam się, że coś z moją mamą jest nie tak.

Najpierw opiekował się nią mój ojciec. Wiele jej zachowań ukrywał przed nami, sam nie rozumiejąc co się właściwie dzieje. 
Zabrał mamę do lekarza, zrobiono badania i stwierdzono demencję starczą. Była wtedy  tak po pięćdziesiątce. Kłopoty takie zaczęły się od menopauzy.
Ojciec zaczął wreszcie się skarżyć nam, że mama idzie do sklepu po chleb i nie przynosi chleba tylko całe sterty owoców i rzeczy nie potrzebnych.
 Kiedyś pysznie gotowała, a teraz zaczęła źle gotować. Jedzenie było niedogotowane, nie doprawione.
Zaczęła gromadzić gazety i inne rzeczy. W jej pokoju był bałagan. A kiedyś tak pilnowała porządku.
Nawet leki już musiał sam dozować, bo nie umiała sobie ich rozłożyć.
Niestety ojciec ciężko zachorował, zmarł i ja musiałam przejąć jego obowiązki.
Gdy zostałam z mamą  przez 24 godziny to dopiero zobaczyłam co się właściwie dzieje. Że jest tak poważnie chora, choć nie wiedziałam na co tak naprawdę.  Byłam przerażona i zastanawiałam się czy podołam.
Mama nigdy nie pozwoliła, żebyśmy o czymkolwiek decydowali, Teraz, gdy jeździliśmy z nią i bratem, żeby załatwiać sprawy po śmierci ojca – milczała i była bardzo obojętna. Nic ją nie obchodziło. Ma podpisać, podpisywała.  Złościła się tylko, że musi czekać.
Pomagali mi  jak tylko mogli mój mąż i mamy koleżanka. Niestety z nikim innym nie chciała zostawać.

środa, 25 kwietnia 2012

CO TO JEST ALZHEIMER?

Najpierw zapoznajmy się z tą okrutną chorobą.

W 1901 r niemiecki psychiatra i neuropatolog Alois Alzheimer zauważył u swojej pacjentki dziwne zachowania. Zaczął się jej przyglądać, rozmawiać z nią. Pierwszym objawem były urojenia, zazdrość o męża. Później nie potrafiła wykonywać najprostszych domowych czynności, mówiła, że ją ciągle ktoś śledzi. Zaczęła mieć trudności w określeniu czasu, zaczęła chować sama przed sobą rzeczy, których nie mogła znaleźć i oskarżała innych o kradzież. Parę lat później zaczęła mieć problemy z mową.
Gdy w 1906 r. umarła, dr Alzheimer poprosił o mózg pacjentki. W czasie badania mózgu stwierdził rozległe zwyrodnienia komórek nerwowych.
Cały przebieg choroby i wyniki badań opisał określając ją jako „choroba zapomnienia”.
„Chorobą Alzheimera”  nazwał w swym podręczniku psychiatrii w 1910 r. Emil Kraepelin – dyrektor Kliniki Psychiatrii w Monachium. Emil Kraepelin  i dr Alzheimer wiele lat pracowali razem w tej klinice.
Oficjalnie nazwę tę przyjęto dopiero na Kongresie Lekarzy w Lozannie w roku 1967.
Nic więc dziwnego, że choroba ta jest przez wielu ludzi mało znana.

DLACZEGO PISZĘ O CHOROBIE ALZHEIMERA?


Kiedyś nie znałam tej okropnej choroby. Nawet nie wiedziałam o jej istnieniu, dopóki  nie dopadła mojej mamy.
Zauważyłam, że i teraz wiele ludzi zna jedynie nazwę, ale nie ma pojęcia co to jest.
Często ludzie wyśmiewają się z ludzi zachowujących się inaczej, nazywając ich wariatami.   To nie ich wina, tylko tej paskudnej choroby wyniszczającej ludzki mózg.
Chciałabym  przybliżyć wiadomości o tej chorobie, pokazać co robi Alzheimer z człowiekiem, jak zachowywać się  przy chorym.
Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami, pomóc opiekunom, którzy mają ten sam problem, a nie wiedza jak się zachowywać w danym momencie.
Bo wiadomo, w chorobie Alzheimera  najwięcej cierpi opiekun, a nie sam chory, ponieważ chory żyje w swoim świecie i nie jest wstanie zapanować nad swoim zachowaniem.