Jedna z pensjonariuszek chodzi w chustce na głowie i torebką
i ciągle pyta o drogę do domu, czy już był autobus.
Inna pani nosi misia
pluszowego, tuli go do siebie.
Jeszcze inna woła ciągle swoich bliskich.
Gdy jedzą często wrzucają kanapki do herbaty, albo zabierają
z innych talerzy mimo, że mają swoje.
Szkoda mi tych starych, ciężko chorych ludzi. Gdy tam jadę
to nie jestem parę minut, tylko przez
dwie, trzy godziny. Chorzy już się do mnie przyzwyczaili i często siadają koło
mnie i próbują rozmawiać. Chcą żeby się nimi interesować.
Polubiłam ich i często z nimi próbuję rozmawiać, tak jak z
mamą.
Już wiem jak zachować się, jak postępować, jak rozmawiać.
Dużo się nauczyłam przez te lata.